"- Wiesz, co mi powiedział? - zapytał, ocierając policzki wierzchem dłoni. - Obiecał, że opróżni mój umysł. Wyzeruje i napełni nienawiścią.
Ale nie dotrzymał tej obietnicy.
Zamiast nienawiścią wypełnił mnie nadzieją."*
Przyglądali się sobie w milczeniu. Ona stała ze łzami w oczach a on starał się poskromić narastające zdenerwowanie. Chociaż w pierwszej chwili oboje chcieli się jakoś dogadać i pomóc Narcyzie, ich charaktery, lata uprzedzeń i wzajemna niechęć wzięła górę. Przebywanie tych dwojga w jednym pomieszczeniu sam na sam dłużej niż pięć sekund musiało doprowadzić do awantury. Tak też stało się i tym razem, co nie oznaczało, że Draco i Hermiona byli z siebie dumni. Każde z nich dręczyły wyrzuty sumienia spowodowane ich delikatnie mówiąc niekulturalnym zachowaniem.
Była gryfonka miała zamiar pomóc Draco a jedyne co osiągnęła to kolejne wyzwiska pod swoim adresem. Ciężko powiedzieć żeby sobie na nie zasłużyła ale czego mogła się spodziewać? Wiedziała, że nie będzie łatwo i jej wybuch do niczego ich nie doprowadzi. Mogła się powstrzymać. Pomogła arystokratce i nie dostała żadnych podziękowań jednak co one znaczyły w obecnej sytuacji? Gdyby wiedziała, że Draco bez słowa przejdzie do celu jej wizyty i tak zrobiłaby to samo. Zachowała się jednak inaczej i zbudowała kolejną barierę pomiędzy nimi. Początek ich współpracy wyglądał tragicznie i niestety ale panna Granger miała w tym swój udział.
Były ślizgon również nie popisał się dobrymi manierami. Czego ona się spodziewała? Miał rzucić jej się rzucić do stóp i wychwalać jej zdolności w międzyczasie dorzucając podziękowania? Nie istniała taka możliwość, nie po tym wszystkim co przez nich przeszedł. Rozgoryczenie i gniew na tą całą pseudo jasną stronę musiał znaleźć ujście. Tak się złożyło, że jedyną osobą, na której mógł się wyżyć była właśnie Hermiona. Mimo to wiedział, że przesadził. Wyzwał ją od szłam zupełnie bez sensu. To, że miał prawo wygarnąć jej pasywną postawę w stosunku do oskarżeń pod jego adresem to jedno ale to, że wypomniał jej pochodzenie w tak brutalny sposób to co innego. Kierował się schematem, który znał i którego bardzo nienawidził. Jak miał jednak przekonać do tego cały świat skoro nadal nim podążał? W duchu gratulował sobie debilizmu, którym się wykazał tym bardziej, że nie widział sposobu żeby daną sytuację naprawić. Mimo wszystko on nie zaczynał i nie chciał się kłócić więc nie miał zamiaru przepraszać a już na pewno nie jej.
Draco stał oparty o biurko, na którym stały leki Narcyzy. Starał się uspokoić oddech, co nie było łatwe. W głowie ciągle wybrzmiewały mu słowa Hermiony. "Latałam przez pół Ministerstwa żeby Ci pomóc". Nie dawało mu to spokoju.
- Co to miało znaczyć, Granger? - zapytał nadal odwrócony do niej.
- Co? - zapytała głupio, zaskoczona nagłym przerwaniem ciszy.
- Powiedziałaś, że chciałaś mi pomóc.
Hermiona nie była w nastroju do zwierzeń. I tak mu nie ufała a on tylko dawał jej ku temu więcej powodów. Może jeszcze chwilę temu by mu powiedziała...może. Teraz napis "szlama" na przedramieniu palił ją żywym ogniem. Nie miała zamiaru puścić mu płazem kolejnej zniewagi.
- Nie ważne.
Pięknie...Draco starał się jakoś ogarnąć całe to przedstawienie ale nie. Granger nie mogła współpracować. Królewna zdecydowała się obrazić. Jednak mimo wszystko ta kobieta właśnie pomogła jego matce więc nie mógł tak po prostu jej wyrzucić. Być może należały jej się jakieś słowa uznania ale szybko otrząsnął się z tych myśli. Przeprosić też jej nie zamierzał. Na samą myśl robiło mu się niedobrze. Nadal uważał, że jeśli mają sobie dziękować to powinni to robić chronologicznie a to oni pierwsi jej pomogli. Może kiedyś by jej to powiedział...może.
- Niech będzie. - powiedział odwracając się do niej - Jeśli chcesz się tu kłócić to proszę bardzo nie ma problemu ale to się już żałosne robi. - skłamał bez mrugnięcia okiem. - Powiedz lepiej po co przyszłaś. Zakładam, że nie prywatnie.
- Trochę tak, trochę nie. - odpowiedziała ironicznie wciąż obrażona Hermiona.
- Czy Ty myślisz, że ja mam ochotę na jakieś zgadywanki?! - tym razem to on uniósł głos.
- A myślisz, że ja mam ochotę być nazywana szlamą zaraz po tym jak pomogłam Twojej mamie?
Głos kasztanowłosej był spokojny i opanowany. Łzy już dawno zniknęły. Malfoy nie przypuszczał, że to w tym tkwił główny problem. Wiedział, że nazywając ją tak przesadził ale uważał, że to zaledwie wierzchołek góry lodowej a nie jej podstawa. Nie potrafił zrozumieć czemu przywiązywała aż taką wagę do tej obelgi skoro ich kłótnia nie polegała na głupich wyzwiskach i dotyczyła ważniejszych aspektów. W tym momencie do głowy wpadł mu iście szatański pomysł. Skoro Granger tak bolała taka pierdoła to miał na nią lepszego haka. On go wykorzysta a ona mu pomoże. W końcu istniały jeszcze propozycje nie do odrzucenia.
- Pewnie nie ale dobrze, że jesteśmy w temacie...
- Malfoy, czy Ty chociaż siebie słuchasz. Przed chwilą powiedziałeś, że kłótnie są żałosne. - jęknęła znudzona.
- Merlinie, a mówią, że Ty inteligentna jesteś...
- Malfoy, nie pozwalaj sobie! - pogroziła mu palcem.
- Dobra, nie unoś się tak, szkodniku. Musimy poroz...
- SZKODNIKU?! Jak Ty się do mnie odzywasz rozpieszczona fredko?!
- Ej! Uważaj na słowa!
- To Ty uważaj! Nie masz prawa...
- DOBRA KONIEC! - ryknął Draco, czując, że tyrada Granger dopiero się rozpoczyna - Jebać kto kim jest...
- Nie przeklinaj, Malfoy.
Arystokrata przejechał sobie otwartą dłonią po twarzy i ponownie odwrócił się do byłej gryfonki plecami. Jak rudzielec i bliznowaty wytrzymywali z nią tyle lat - nie miał pojęcia. Jego już po kilkunastu minutach w jej towarzystwie trafił szlag. Teraz już myślał, że chyba nie wszytko pójdzie po jego myśli. Nie wziął po uwagę uporu i nieprzewidywalności kobiety. Jeszcze przed chwilą ją zastraszył a teraz zwracała mu uwagę o to, że przeklął. Nie mógł jednak zrezygnować, bo nie widział innego wyjścia. Granger była jedyną osobą z kontaktami, która mogła mu pomóc i jednocześnie przebywać w jego domu pomimo zakazów, blokad itp. Tutaj nie było miejsca na pomyłki. Najmniejszy błąd mógł przypłacić życiem.
- Dobrze, nie będę. Pasuje? - zapytał bardziej pro forma niż dla uzyskania odpowiedzi.
- Tak a teraz rzeczywiście musimy porozmawiać. - Hermiona postanowiła trochę odpuścić.
Jeżeli to ona chciała zacząć to należało z tego skorzystać. Im więcej się od niej dowie tym więcej będzie miał argumetnów, żeby mu pomogła. Nie uważał Granger za idiotkę ale każdy może powiedzieć coś czego nie powinien. Liczył, że teraz los się do niego uśmiechnął i właśnie tak będzie.
- Wreszcie, jakiś dobry pomysł. - westchnął Draco - To może pójdziemy na dół.
Arystokrata zapraszał ją na dół, prawdopodobnie do salonu, bo gdzie indziej przyjmuje się gości? Nie była na to gotowa. Nie chciała tam schodzić.
- Nie możemy zostać tutaj?
Hermiona odruchowo złapała się za przedramię z blizną. Draco również należał do inteligentnych ludzi. Od razu wyłapał, że coś jest nie tak chociaż napisu nie widział, bo ukryła go pod rękawem.
- Proponuję tylko zwykłą rozmowę ewentualnie przy herbacie, nie chciałem przy mamie...
- Wiem ale ja do salonu nie idę. - odpowiedziała na pozór pewnie ale trochę za szybko.
Mafloy szybko połączył fakty. W salonie na dole jego ciotka ją torturowała wycinając napis "szlama" na ręce. Prawdopodobnie na tej, za którą się trzymała ale tego nie pamiętał. To dlatego ta obelga bolała ją tak bardzo. W tym momencie gratulował sobie debilizmu. Gdyby on miał wypominać każą obrazę to musiałby zacząć już teraz, bo nie zdążłby do śmierci. Gdyby jednak chodziło o to, co ktoś wyciąłby mu na ręce sprawa wyglądałaby inaczej. Nie darowałby tego. Gdyby jeszcze powiedział to świadek całego zdarzenia to chyba by go zabił. Zdecydowanie Draco Malfoy był inteligentnym idiotą.
- W porządku. Chodźmy w takim razie do mojego pokoju i tam na spokojnie pogadamy.
Hermiona nie wierzyła własnym uszom i oczom. Malfoy był miły i zapraszał ją do swojego pokoju. Nie wierzyła w ludzkie odruchy u tego osobnika co oznaczało tylko jedno. On kompletnie oszalał. Ten dzień zdecydowanie przysporzył jej mnóstwa wrażeń a to jeszcze nie koniec.
- I nie czekają tam na mnie węże, pająki i...
- Tak Granger, czeka tam na Ciebie lustro i zobaczysz te kłaki, pod którymi powinien znajdować się rozum. - jego ton ociekał ironią a cierpliwość się skończyła - Jeśli jesteś w stanie znieść zagrożenie swojego wyglądu to nie masz się czego bać.
- Nie wściekaj się. Jeszcze nigdy nie byłeś dla mnie miły. - odpowiedziała jakby jej obawy były czymś oczywistym.
- Bo nie jestem. Idziesz czy nie? - zapytał stojąc przy drzwiach.
On miły dla Granger? Ten świat musiałby się skończyć. On jedynie dbał swoje interesy a że ona była zbyt ciemna żeby to zrozumieć to już nie jego problem. Chcąc jej pokazać, że wcale nie kierowały nim przyjazne uczucia nie przepuścił jej w drzwiach, nie patrzył czy za nim idzie i nie powiedział żeby się rozgościła. Zachował się jak ostatni cham ale zrobił to specjalnie i był z siebie zadowolony. Niech sobie nie wyobraża Merlin wie czego. Kierowały nim wyłącznie egoistyczne pobudki. W końcu cały świat uważał go za śliskiego i bezczelnego gościa, który wykorzysta wszystko i wszystkich aby osiągnąć swój cel. Szkoda, że znali go tak słabo ale jak to mówią w każdej plotce było ziarno prawdy.
Kiedy weszli do pokoju Malfoy usiadł w jedynym fotelu obok regału na książki. Hermiona zdecydowała, że postoi. Nie uśmiechało jej się zajmowanie łóżka byłego ślizgona, w końcu nie należało skracać obecnego pomiędzy nimi dystansu.
Pokoju wbrew jej oczekiwaniom nie urządzono w srebrno-zielonych kolorach. Ściany były karmelowe a podłoga dosyć jasna. Kontrastowało to z hebanowymi, masywnymi meblami oraz pościelą i zasłonami w tym samym kolorze. Jedynie łóżko miało jaśniejszy kolor. Hermiona podejrzewała, że ktoś kto urządzał to pomieszczenie nie chciał żeby zlewało się z kocem, który na nim leżał.
- To jak będzie, Granger? Powiesz mi w końcu co tu robisz? - zapytał Draco jakby nie zauważając, że gryfonka nadal stoi.
- Przyszłam w sprawach służbowych. Chcę z Tobą porozmawiać o Twojej współpracy z aurorami.
Tego się nie spodziewał. Granger interesująca się sprawami aurorów? Coś mu tutaj nie grało. I co on ma niby jej powiedzieć? Jeśli chciała mogła poczytać w aktach o wszystkim, co zeznawał. Warunki też tam widniały. Nie musiała się tu fatygować. Dlaczego więc to zrobiła? Nie wiedział.
- Dlaczego? - odpowiedział chociaż szczerze wątpił, że otrzyma odpowiedź.
- Takie dostałam polecenie.
Kłamała. Widział to. Najpierw patrzyła na niego a teraz spuściła wzrok i bawiła się palcami prawej dłoni. Ludzie robili tak, gdy mówili o czymś niewygodnym. Oszukiwanie nie pasowało mu do Granger więc bardziej prawdopodobne było, że ofiarowała mu jedynie część prawdy a resztę zachowała dla siebie. Rozgryzie ją. Musiał. To jednak postanowił zrobić później. Obecnie miał ważniejsze rzeczy do załatwienia.
- Czyli przysyła Cię Ministerstwo. Skoro to rozmowa oficjalna chciałbym się dowiedzieć, z którym departamentem mam przyjemność. - chciał dowiedzieć się możliwie jak najwięcej a to mogła być przydatna informacja.
- Departament ds. przestrzegania prawa. Jestem kontrolerem ds. przestrzegania prawa przez pracowników Ministerstwa.
- Ulala... - Draco był trochę zaskoczony - Nie spodziewałem się, że taka ważna osobistość zainteresuje się takim marginesem społecznym jak Malfoyowie. Jakby nie patrzeć nasza sytuacja jest jasna.
I tak cały plan diabli wzięli. Malfoy miał wykorzystać Granger a tymczasem znowu wdawał się z nią w pyskówki. Teraz się nim zajęli? Kiedy zamordowali Lucjusza, Narcyzę otruli a jego zmuszali do współpracy? Obecnie szkody uczynione jego rodzinie przez to całe zakichane Ministerstwo wydawały się nieodwracalne a poza tym Draco już im nie ufał. Jeśli sam sobie nie pomoże nie zrobi tego nikt.
- Dla mnie nie jest do końca jasna. - Hermiona nie dała się zbić z tropu. - Dlaczego pomagasz Mardotowi?
Malfoya olśniło. "Latałam przez pół Ministerstwa..." Ona przyszła tutaj, bo chciała go uratować. Ona go jeszcze nie skreśliła nawet po tym jak nazwał ją tego dnia szlamą. Próbowała przemówić mu do rozsądku a on nie słuchał. Jeśli wcześniej dostrzegł światełko w tunelu to teraz widział światła rozpędzonego pociągu. Granger przybyła mu na ratunek. Nagle zrobiło mu się wstyd. Chciał nią manipulować. Musiał to zrobić dla dobra matki. Jego sumienie jednak zaczęło dawać o sobie znać. Jedyna osoba, która realnie wyciągała do niego rękę a on zamierzał uderzyć w jej najsłabszy punkt. Nie był wężem. Był zwykłą świnią. Niestety innego wyjścia nie widział. Granger nie złamie prawa dla niego bez szantażu a nawet jej legalne możliwości były ograniczone.
- Jak rodzice, Granger? - z trudem przywołał cyniczny uśmieszek na twarz.
- Co ja Ci zrobiłam, że znowu zaczynasz? - Hermiona nie wierzyła, że to się dzieje naprawdę. Przez moment wydawało jej się, że może jej się uda ale jak widać nadzieja matką głupich.
- Nie, to nie o to chodziło. - Malfoy nie wierzył, że tłumaczy się Granger ale przecież nie chodziło o jej pochodzenie - Po prostu słyszałem, że odzyskali pamięć.
Hermiona zdębiała. Nie miała pojęcia skąd Malfoy o tym wiedział i po co zaczynał ten temat. Ona zdążyła już pogubić się w tej rozmowie i z każdym nowym wątkiem żałowała coraz bardziej, że tu przyszła. Postanowiła, że nie da się sprowokować tym bardziej, że arystokrata wydawał się jakiś dziwny. Zaczął się jej tłumaczyć a przecież niedawno sam nazwał ją szlamą. Raz cyniczny dupek a raz chłopiec całkiem do zniesienia. Kobieta nic już z tego nie rozumiała.
- Dobrze i nie o tym miałam z Tobą rozmawiać, Malfoy. Pytałam dlaczego pomagasz Mardotowi.
- Cieszę się, że się Wam układa - mówił dalej się uśmiechając - ale jak widziałaś nie każdy ma tyle szczęścia. Łączy nas więcej zobowiązań niż myślisz a Twoi rodzice to tylko jedno z nich.
Po tych słowach była gryfonka nie rozumiała już kompletnie nic. Ich niby łączyły jakieś zobowiązania i to w postaci jej rodziców? Szczerze w to wątpiła. Coraz bardziej upewniała się w przekonaniu, że Malfoy oszalał.
- Czy Ty się aby na pewno dobrze czujesz? - zapytała z nieudawaną troską.
- Fantastycznie, bo widzisz mam pewien pomysł jak możesz mi się odwdzięczyć.
- Tobie naprawdę padło na mózg, Malfoy.
- Nie obrażaj mnie skoro jesteś tu służbowo, bo to nie ładnie i nie wypada, Pani kontroler.
Draco nawet z wyrzutami sumienia nie mógł sobie darować żartów z Granger. W końcu dawka humoru jeszcze nikomu nie zaszkodziła.
- Wybacz - odpowiedziała bez cienia zmieszania - ale sprawiasz wrażenie jakby coś Ci jednak dolegało.
- Dlaczego niby? - młody mężczyzna świetnie się bawił zdezorientowaniem swojej rozmówczyni.
- Nie odpowiadasz na proste pytania i wyskakujesz z jakimiś wymyślonymi zobowiązaniami. Ja wiem, że nam pomogliście na wojnie i właśnie staram Ci się jakoś odwdzięczyć. Niestety bardzo mi to utrudniasz nie współpracując ze mną. Próbowałam zrobić to już wcześniej ale tak jak mówiłam nikt mnie nie słuchał. Zeznawałam razem z Harrym i Ronem na Twoją korzyść i próbowaliśmy Cię z tego wyciągnąć. To nie nasza wina, że nic z tego nie wyszło. Może tym razem się uda ale jak mi nie pomożesz to nic z tego nie będzie.
Stało się - powiedziała mu na spokojnie o wszystkim. W tym momencie ciężko było określić, kogo bardziej zaskoczyła szczerość Hermiony. Cała radość blondyna zniknęła i ustąpiła miejsca ciężkiemu szokowi. Kobieta natomiast nie wiedziała czy postąpiła słusznie informując go o wszystkim. Mógł się z niej dalej nabijać i wykorzystać to przeciwko niej ale było już za późno. Malfoy nie mógł zebrać myśli do kupy. Owszem, powiedziała mu, że starała się mu pomóc ale nie myślał, że działała na taką skalę. Spodziewał się dobrego słówka o nim to tu to tam ale oficjalne zeznania i dzisiejsza wizyta? Może wcale nie powinien się z niej nabijać i wciągać w swoje intrygi a jedynie jawnie poprosić o przysługę? Nie spodziewał się, że dożyje dnia, w którym poczuje odrazę do samego siebie i to przez Hermionę Granger. Jego plan zaczął się sypać już wcześniej ale teraz po prostu nie potrafił tego zrobić. Przez takie sytuacje jak ta zawsze znajdował się w coraz gorszej sytuacji. Czy teraz mogłoby być inaczej? Czuł się z tym okropnie i wiedział, że postępuje jak idiota ryzykując wszystkim co posiadał łącznie z życiem ale coś w środku kazało mu ten kolejny, ostatni raz zachować się uczciwie.
- Bo to wszystko nie jest takie proste, Granger. - blondyn ukrył twarz w dłoniach.
- Co masz na myśli, Malfoy?
Hermiona przysiadła na skraju łóżka odruchowo chcąc jakoś wesprzeć Draco. Nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Tak bardzo teraz żałowała wypowiedzianych wcześniej słów. On potrzebował jej pomocy, bo od kogo miał ją otrzymać? A przecież rzeczywiście zrobił dla niej tak wiele. Oczywiście nie umniejszało to faktu, że sam sobie na taką opinię zasłużył i to nie bez powodu. Mimo wszystko postanowiła nadal mieć się na baczności. To mogła być tylko kolejna gra, mająca na celu uśpienie jej czujności.
- Nie chciałem mieć do czynienia z Voldemortem i jego sługami. Nasza rodzina nie jest przesiąknięta złem. Pomogłem Potterowi i Wam nie mówiąc nic o mojej matce. Zresztą ona nawet po wojnie Ci pomogła.
- Pomogła mi? - zapytała zdezorientowana Hermiona.
- Nic nie wiesz? - powiedział zdziwiony Draco.
- Nie.
- No to ja Ci nie powiem. To nie moja sprawa, nie będę się wtrącał. - zignorował pytające spojrzenie kasztanowłosej - Wracajmy do tematu. Pytałaś dlaczego pomagam Mardotowi no to już wiesz. Ja nie chcę żyć ze śmierciożercami i lepiej tego nie udowodnię niż pomagając złapać ich wszystkich. Nie mówię, że nie byłoby miło gdybyście to docenili jakoś lepiej niż dając mi areszt domowy.
- Czego byś chciał?
To była jego szansa. Mógł zaryzykować teraz albo poddać się i przecierpieć wszystko, co zgotował mu ten idiota.
- Daj to Blaiseowi. - powiedział Draco wyciągając kartkę z kieszeni.
- Co to jest?
- Godzina spotkania.
- Jak mam przekazywać coś, czego nawet nie rozumiem.
- Pytasz o Mardota to znaczy, że chcesz coś na niego mieć. Mi on nic nie zrobił. Nie naskarżę na niego ale on coś kombinuje i to dotyczy jeszcze takiego gościa w skórzanej kurtce. Kiedyś widziałem go w gabinecie Mardota. Pytał mnie o jakiś departament dziedzictwa czarodziejów. Wisi mi ten temat, bo ja z tym nie mam nic wspólnego ale wiem, że Blaiseowi i Astorii nie do końca, więc przekaż im to ode mnie i powiedz, że gratuluję Astorii zajścia w ciążę.
- Astoria jest w ciąży?! - Hermiona niemal podskoczyła w miejscu
- Co się tak gorączkujesz? Wy się chyba nawet nie znacie.
- Pracujemy razem. Astoria jest drugim kontrolerem.
- O kurwa...dobra wiem! Już nie przeklinam, wyrwało mi się. Tak czy inaczej pozdrów ją ode mnie. I macie tu na tacy haczyk na Mardota. Masz jeszcze jakieś pytania?
Miała ich wiele. W jej głowie rodziło się wręcz tysiące pytań, bo nawet nie podejrzewała w co się wpakuje kiedy tutaj przyjdzie. Jednak nie mogła powiedzieć, żeby żałowała. Postawiła sobie za cel, że pomoże ludziom takim jak Malfoy a teraz miała na to szansę. Musiała tylko udowodnić co Mardot wyprawia. Wiedziała, że Draco kłamał w końcu jeszcze dzisiaj rozmawiała o tym z Astorią. Bała się jednak. Ktoś na nią czyhał, przechwytywał jej listy, wysyłał jakiegoś jastrzębia i teraz jeszcze czekała ją walka z biurem aurorów. Tylko głupi nie odczuwałby strachu na jej miejscu. Czuła, że nielubiany czarodziej może mieć z tym wszystkim niemały związek. Wolała jednak nie wtajemniczać w to Malfoya. Może i nawiązali cienką nić porozumienia ale to wciąż był manipulant myślący bardziej o sobie niż o niej. Nadal mu nie ufała i wiedziała, że on jej również.
- Na razie nie.
- Przekażesz jej tą kartkę?
- Tylko jeśli pozwolisz mi ją przeczytać.
- W porządku.
- Zgadzasz się tak łatwo? Coś mi tu nie pasuje.
Hermiona mimo wszystko rozwinęła kartkę.
"Dziedzictwo kulturowe.
Czwartek 14:30"
- Nic z tego nie rozumiem. Mówiłeś, że pytali Cię o ten departament.
- Dokładnie i nic więcej naprawdę nie wiem. Możesz mi podać veritaserum...
- To nie będzie konieczne. Będę się już zbierać.
Hermiona podniosła się z miejsca. Poprawiła ubranie i wyszła z pokoju. Draco tym razem przepuścił ją w drzwiach. Nie wierzył, że to zrobił. W pewnym stopniu zdawał się na łaskę byłej gryfonki a to nie mogło wróżyć niczego dobrego. A przecież miał wybór. Wojna zmieniła wszystkich. On nie chciał być potworem za jakiego uważała go większość. Niestety akurat w tej kwestii wcześniej wyboru mu nie pozostawiono. Granger była jednak jedyną osobą, na którą chyba mógł liczyć. Oby tym razem się nie pomylił.
- W notatce umieszczę, że biuro aurorów traktowało Cię należycie, Malfoy.
- Nic innego Ci nie powiedziałem. - Draco wzruszył jedynie ramionami
- Powiedziałeś mi dziś wiele ciekawych rzeczy.
- Naprawdę? Co takiego?
- Na przykład to, że jestem coś winna Twojej mamie. Nie rozumiem tego.
- To mnie akurat nie dziwi. To inni uznawali Cię za inteligentną, nie ja.
- Jesteś bezczelny, Malfoy! - Hermiona zaczynała się irytować. Ile jeszcze twarzy ma w zanadrzu ta irytująca fretka?
- Już Ci mówiłem, nie unoś się tak, szkodniku. - Draco musiał ją jeszcze na odchodne podręczyć.
Hermiona zdecydowała, że wystarczy im już obrażania się. Malfoy nadal pozostawał irytującym gnojkiem. Wciąż miała obawy czy słusznie zrobiła zgadzając się na przekazanie tej kartki. Modliła się żeby intuicja jej nie zawiodła ale jak już było powszechnie wiadomo panna Granger komplikowała sobie życie na własne życzenie.
Hermiona zdecydowała, że wystarczy im już obrażania się. Malfoy nadal pozostawał irytującym gnojkiem. Wciąż miała obawy czy słusznie zrobiła zgadzając się na przekazanie tej kartki. Modliła się żeby intuicja jej nie zawiodła ale jak już było powszechnie wiadomo panna Granger komplikowała sobie życie na własne życzenie.
***
Hermiona wróciła do swojego departamentu. Została jej jeszcze niecała godzina pracy. W biurze tak jak się spodziewała zastała Astorię. Robiła notatki prawdopodobnie z dzisiejszych rozmów z aurorami. Była gryfonka wiedziała, że musi jakoś zacząć temat. Miała przed tym jednak pewne opory. W głowie wciąż miała mnóstwo pytań pozostawionych bez odpowiedzi i wiedziała, że blondynka jej ich nie udzieli. Mimo wszystko panna Granger powoli zaczynała zbierać elementy tej układanki. Astoria mówiła jej o jakimś bagnie a Malfoy powiedział, że sprawa Mardota nie jest obojętna Zabinim. Również zdeterminowanie jej współpracowniczki świadczyło o jakimś związku emocjonalnym z tą sprawą. Tylko co takiego Mardot mógł im zrobić? Do tego wszystkie jej kłopoty i dziwne zachowanie Rellowa tylko dokładały jej zmartwień. Co tutaj się działo? Czy to wszystko miało ze sobą związek czy były to osobne sprawy nie miała pojęcia. Wiedziała tylko, że lepiej dla niej jeśli szybko to rozwiąże, bo nie miała żadnych wątpliwości, że te wszystkie sprawy dotyczyły lub dopiero będą dotyczyć bezpośrednio jej.
- I jak poszło u Draco? - Astoria podniosła głowę z nad notatek.
- Twierdzi, że wszystko w porządku. - Hermiona wolała dzisiejsze rewelacje zachować dla siebie.
- Mówiłam, że nic nie powie. - kobieta wydawała się zirytiwana.
- Nie do końca nic. Dał mi to i kazał przekazać Twojemu mężowi.
Astoria szybko wzięła kartkę a po jej przeczytaniu zmarszczyła brwi. Ta informacja nic jej nie mówiła a nie wątpiła, że Blaise powiedziałby jej gdyby to było coś ważnego.
- Mówił o co w tym chodzi?
Hermiona podeszła bliżej. Nie chciała rozpowiadać głośno takich rewelacji. Tutaj ściany mogły mieć uszy.
- To dotyczy Mardota i jakiegoś mężczyzny w skórzanej kurtce. Powiedział, że to haczyk na Mardota i dotyczy departamentu, który jest tam napisany. Mówił też, że kiedyś na przesłuchaniu pytali go o ten departament. Twierdzi, że nic więcej nie wie.
- Czytałaś to?
- Tak, pozwolił mi.
Oczy blondynki rozszerzyły się do granic możliwości. Istniały trzy opcje. Opcja pierwsza: to była zmyłka i nic nie ważna informacja. Opcja druga: Draco zaufał Granger na tyle, że mogła przeczytać wiadomość. Opcja trzecia: Granger kłamała. Na razie nie wiedziała, którą ma wybrać. Niemiłosiernie bolał ją fakt, że ona nie mogła osobiście porozmawiać z przyjacielem. Wszystko byłoby wtedy prostsze. W obecnej sytuacji musieli się zdać na Hermionę, której nie ufali. Oby tylko nie chciała im zaszkodzić, bo wtedy wszystko by przepadło.
- Skoro i tak już wiesz to pomożesz mi?
- Masz zamiar dowiedzieć się co to za spotkanie?
- Tak. To jedyna informacja jaką mamy. Wiem, że jest niepewna ale i tak nie mamy pojęcia od czego zacząć.
Astoria miała rację. Nie mieli lepszego pomysłu co dalej. Jeśli Hermiona chciała się czegoś dowiedzieć musiały współpracować. To jednak nie znaczyło, że cała ta pokręcona drużyna zaczęła sobie ufać. Oni jedynie na swoje potrzeby szukali sojuszników a tak się składa, że lepszych nie mieli.
- W porządku. Spróbujmy ustalić o co w tym chodzi ale już nie dziś. Teraz zajmijmy się notatkami i do domu.
- Daj mi wyjść na chwilę. Zaniosę to Blaiseowi. Może on będzie wiedział coś więcej.
- Okej. Ja zajmę się swoją papierkową robotą.
Po całym dniu pełnym wrażeń panna Granger wróciła do domu i rzuciła się na łóżko. Mimo całego zmęczenia i poczucia, że powoli przerasta ją to wszystko wreszcie miała wrażenie, że nie marnowała czasu. W jej życiu sporo się działo a ona nareszcie była o krok bliżej do rozwiązania całej tej sprawy. Niestety odkrywanie prawdy dokladało jej coraz to większej ilości zmartwień. Wątpiła aby to wszystko bez problemu złożyło się w spójną całość. Czuła się trochę jak w Hogwarcie gdy razem z Harrym i Ronem rozwiązywali kolejne zagadki. Dalaby wszystko żeby wrócić do tamtych czasów kiedy ratowali szkołę w tajemnicy przed wszystkimi. Jakoś nie myśleli wtedy o konsekwencjach i robili to co było konieczne. Dlaczego w takim razie teraz zaczynało ją to wszystko przerażać? Odpowiedź nasuwała się sama. Nauczona doświadczeniem znała już zagrożenie. Wtedy myśleli, że skoro pokonali Voldemorta raz czy drugi to on już nie wróci. Żyli sobie w takim przekonaniu aż do pamiętnego Turnieju Trójmagicznego. Teraz było inaczej. Wiedziała jakie czasy mogą nadejść jeśli ktoś taki jak Voldemort obejmuje władzę wśród swoich wyznawców. Wiedziała, że to co się dzieje teraz to konsekwencje, które trzeba ponieść po takich wydarzeniach. Ciekawiło ją tylko co z tego wyniknie i miała nadzieję, że obejdzie się bez powtórki z przeszłości. Może i była przewrażliwiona ale po tym wszystkim wolała mieć się na baczności. Przez uśpienie czujności czarodziejów mroczne czasy o mało co nie wróciły a do tego nie można było dopuścić i nie ważne czy mieli cierpieć śmierciożercy czy mugole. Te spory powinny się zakończyć raz na zawsze a ona podświadomie wiedziała, że zanim to nastanie będzie musiała jeszcze trochę powalczyć. Kto teraz był jej wrogiem? To musiała jeszcze ustalić.
*"Piąta fala. Bezkresne morze"
Witajcie kochani :*
U naszych bohaterów znowu minęło niewiele czasu jednak uznałam, że to dobry moment na zakończenie. W tym rozdziale nastąpił koniec pierwszej konfrontacji z Draco. Dajcie znać co o tym myślicie. Wszystkie niedopowiedzenia zostaną wyjaśnione w swoim czasie także bez obaw nic Wam nie ucieknie :)
Ostatnio wpadłam na pomysł tytuowania rozdziałów. Będzie to zawsze jakaś część przysłowia. Dzięki temu sama odkryłam znaczenie wielu takich powiedzień i uważam to za jakieś poszerzenie wiedzy o naszym języku. Mam nadzieję, że i Wam spodoba się taka forma :) Jeśli macie jakieś ulubione mądrości ludowe to chętnie je poznam ;)
Co do polecana blogów o dramione to chyba jednym z opowiadań, do którego mam największy sentyment jest "Lubię gdy jesteś obok". Opowiadanie zakończone ale to naprawdę majstersztyk!
Do zobaczenia przy następnej notce.
Ściskam mocno :*
Pani Black