poniedziałek, 21 października 2019

Rozdział 1 "Dobrego gniazda..."

 
"Boję się, że zapomnę, jak wyglądał. Nie na zdjęciach, tylko jak w sobotę krzątał się w kuchni i robił jajecznicę."*






    - Kochanie moje!!!
    Pani Granger dosłownie rzuciła się na Hermionę. Oczywiście nie było się czemu dziwić. Nie widziała córki przez długie miesiące i bardzo za nią tęskniła. Dziewczyna również nie ukrywała radości i wzruszenia. Wtuliła się w matkę i pozwoliła się wycałować i wyściskać.
    - No już już, bo ją udusisz.
    Ojciec Gryfonki także miał doskonały humor i tak samo cieszył się z jej powrotu.
    - Przyjemna śmierć. - zażartowała kobieta - Wejdźcie obiad stygnie.
    Hermiona wyślizgnęła się z objęć matki. Miała ze sobą trzy kufry i torbę na ramię. Gdy witała się z panią Granger walizki czekały na schodach. Brązowowłosa dziewczyna schyliła się aby podnieść bagaż ale w tym samym momencie zrobił to jej ojciec.
    - Ja wezmę te walizki.
    Tata Gryfonki nigdy nie pozwolił aby kobieta nosiła tego typu rzeczy w jego obecności. Hermiona cofnęła więc rękę i posłała mu pełen wdzięczności uśmiech. Gdy na niego patrzyła serce jej rosło. Była wdzięczna losowi, że ma takiego wspaniałego ojca. Jednak to nie tylko los przyczynił się do tego, że jej rodzice odzyskali pamięć. Po wygranej wojnie z Czarnym Panem opowiedziała McGonagall o tym, jak rzuciła urok na państwa Granger. Obecna dyrektorka Hogwartu obiecała jej pomóc. Chociaż dziewczyna była zdolna to jej talent nie wystarczył aby ich odczarować. Tu potrzebny był ktoś o wiele bardziej doświadczony. Pewnego dnia otrzymała list. Okazało się, że problem został już rozwiązany i dziewczyna może bez obaw wracać do domu. Hermiona nie miała pojęcia kto ani w jaki sposób zdjął klątwę z jej rodziców. Chociaż Gryfonka błagała, nauczycielka transmutacji kategorycznie odmówiła udzielenia jej tych informacji. Twierdziła, że tak będzie lepiej i czarodziejka musiała pogodzić się z tą decyzją. Jedno było pewne - ktokolwiek to był Hermiona miała u niego dług wdzięczności do końca życia.
    W kuchni panował zwyczajny porządek. Jedynie kilka talerzy i garnków stało na wierzchu, co znaczyło, że obiad rzeczywiście był gotowy. Gryfonka, chociaż uwielbiała posiłki w Hogwarcie, bardzo tęskniła za domową kuchnią swojej mamy. Dziś pani Granger przyrządziła pieczone ziemniaki i schab w sosie. Na kuchence stał jeszcze ugotowany rosół, który prawdopodobnie jak zawsze zażyczył sobie ojciec Hermiony. Po odłożeniu torby i szybkim umyciu rąk młoda dziewczyna nakryła do stołu. Jej matka nakładała jedzenie od razu w kuchni. Zjedli w jadalni a później kobiety zaczęły sprzątać ze stołu.  Pomimo wyjątkowego dnia obiad w domu państwa Granger nie był wyjątkowy. Czarodziejka bardzo się z tego cieszyła. Oczywiście, uroczyste posiłki mają swój odświętny charakter ale to właśnie tej codziennej, rodzinnej atmosfery najbardziej brakowało jej w szkole.
    - No to opowiadaj - zaczęła Pani Granger - jak tam poszło rozdanie nagród? Stresowałaś się?
    - Bardzo. Wolałabym być na początku. To czekanie było bardzo męczące.
    -Ale jak znam moją córcie to wszystko poszło zgodnie z planem.
    - Taaak. Zgodnie z planem.
    Hermiona postanowiła przemilczeć fakt o niespodziewanym odezwaniu się do niej Malofoya. Co prawda była pod wrażeniem jego zachowania ale nawet w najśmielszych snach nie przypuszczała, że Draco - dziedzic fortuny i dworu Malfoy Manor -kiedykolwiek zamieni chociaż słowo ze szłamą. Jakby tego było mało uścisnął jej rękę. To się nie miało prawa wydarzyć.
    Czajnik z gotującą się wodą zaczął gwizdać, co wyrwało Gryfonkę z zamyślenia. Pani Granger pospiesznie zaczęła zalewać herbatę dokładnie taką, jaką Hermiona uwielbiała - z pomarańczą i cynamonem. Do tego na stole leżały świeżo upieczone ciasteczka maślane. Mama absolwentki robiła świetne wypieki. Na każdą rodzinną okazję przygotowywała jakieś słodkości. Ten deser serwowała przeważnie na święta ale wiedziała jak bardzo je kocha jej córka.
    Po posiłku i długiej rozmowie Hermiona udała się do swojego pokoju. Łóżko stało pod oknem a na nim leżał komplet świeżej pościeli w drobne kwiaty. Okno było otwarte, przez co do pokoju wpadało świeże powietrze. Firanki w kolorze pudrowego różu lekko unosił wiatr. Dziewczyna zamknęła oczy i uśmiechnęła się. Po kilku chwilach usłyszała stukanie w szybę. Spojrzała w miejsce skąd dochodził odgłos i zobaczyła jastrzębia. Do nóżki miał przywiązany aksamitny woreczek. Gdy pokazała mu, że może wlecieć do środka ptak zatoczył dwa koła pod sufitem gubiąc przy tym jedno pióro, zakręcił się przy jej głowie a następnie oparł się na ramieniu i skrzydłami otoczył jej szyję jednocześnie pochylając głowę. Hermiona stała jak zamurowana. Nie miała pojęcia co ma zrobić w takiej sytuacji, więc po prostu odwiązała przesyłkę, mając nadzieję, że postępuje właściwe. Odciążony gość od razu odfrunął nie czekając na nagrodę ani odpowiedź.
    Otworzyła pakunek a jej oczom ukazał się niewielki jastrząb wykonany z jakiegoś szlachetnego metalu. W pierwszej chwili myślała, że jest srebrny ale po dokładniejszej obserwacji nie była już tego taka pewna. Przy odbijaniu światła figurka mieniła się wszystkimi kolorami tęczy. Wyglądało to tak, jakby trzymała w rękach diament, tyle że w kształcie ptaka. Skrzydła miał rozłożone a ogon prosty. Wykonany był bardzo dokładnie. Pod palcami mogła wyczuć pojedynczo wyrzeźbione pióra i szpony. Hermiona oglądała pięknie obrobiony metal i podziwiała precyzję z jaką wykonano ten mały skarb. Doskonale zdawała sobie sprawę, że za takie cudo można było zapłacić fortunę i była równie zachwycona jak i zaskoczona tajemniczym podarunkiem. Kto jej to wysłał? Znała kilka osób, które mogły sobie na to pozwolić np. Harry czy Wiktor ale nie spodziewała się takiego gestu od nikogo. Nagle przyszło jej do głowy, że na pewno ktoś dołączył liścik do przesyłki. Przetrząsnęła woreczek dokładnie ale nic nie znalazła. Zaczęła tworzyć w głowie listę ludzi, których podejrzewała o nadanie jastrzębia. Po kilku za i przeciw stwierdziła, że to musiał być Wiktor Krum. Już kiedyś wysłał jej bardzo ładny naszyjnik, który zresztą chętnie nosiła. Postanowiła, że napisze do niego i podziękuje za cudowny prezent.  Do tego samego aksamitnego woreczka włożyła pióro, które zgubił jastrząb oraz spinki do męskiej koszuli. Miały być dla Rona na urodziny ale nie wypadało mię odwdzięczyć się Wiktorowi. Do środka wrzuciła też liścik.

"Drogi Wiktorze

Bardzo ucieszył mnie Twój prezent. Jastrząb jest naprawdę piękny i wprost nie mogę się na niego napatrzeć. Cały czas się zastanawiam z jakiego kruszca został wykonany (tak pięknie odbija światło). To była naprawdę udana niespodzianka.

Chciałam się jakoś odwdzięczyć i też dołączam do listu mały upominek. To spinki, które zatrzymują najlepsze wspomnienia. Jeśli nie chcesz o czymś zapomnieć to myśl o tym i ich dotknij. Gdy weźmiesz je do ręki drugi raz piękne chwile powrócą. Mam nadzieję, że będą Ci przypominać o mnie.

Oprócz tego chciałabym się z Tobą zobaczyć. Już tak dawno się nie spotkaliśmy! Napisz do mnie kiedy masz przerwę od treningów i przyjeżdżaj. Mam nadzieję, że się zgodzisz i już niedługo znów będziemy mogli naprawdę porozmawiać :)

Koniecznie daj znać co u Ciebie. Czekam na Twoją odpowiedź.

Hermiona :)

PS. Zdałam szkołę z wyróżnieniem! "

    Jej sowa, którą dostała od Harrego, była już gotowa do drogi więc zawiązała jej aksamitny woreczek i wysłała ją w drogę. Patrzyła na nią przez okno dopóki ptak mię zniknął z jej pola widzenia. Przyglądając się odlatującej Miriam poczuła przykrą pustkę. Ucząc się w Hogwarcie zostawiła swoje mugolskie życie, a co za tym idzie - mugolskich znajomych. Chętnie spotkałaby się z jedną z dawnych koleżanek ale czuła, że to głupi pomysł. Nie odzywała się do nich tak długo a tu nagle BUM!!! Stoi pod ich drzwiami. I co miałaby powiedzieć: 'Hej dawno się nie widziałyśmy, więc wpadłam'. Brzmiało tandetne. Miała jeszcze Rona, Harrego i całą rodzinę Weasleyów ale oni pojechali odwiedzić Charliego w Rumunii. Harry jako chłopak Ginny naturalnie wybrał się z nią. Ona również była zaproszona jednak nie potrafiła odwlec chwili, w której zobaczy rodziców. Tak bardzo za nimi tęskniła. Ron nie miał jej tego za złe. Doskonale ją rozumiał. Gdyby mógł zobaczyć zmarłego bliźniaka też zostawiłby dla niego wszystko. Wciąż nie mogła się nadziwić jak bardzo jej chłopak zmienił się po wojnie. Bardzo wydoroślał ale miało to też swoje ciemniejsze strony. Brakowało mu tego uśmiechu i naiwnego podejścia do życia. Każda dziewczyna marzy o dorosłym i odpowiedzialnym partnerze jednak bolało ją to jak wiele utracili ze swojej młodzieńczej naiwności. Wojna odbiła się na wszystkich i widać to było gołym okiem.
    Dni mijały jej powoli. Rodzice wybierali się do pracy a ona zostawała sama w domu. Cały czas organizowała sobie pracę żeby nie myśleć o bliskich, za którymi tak bardzo tęskniła. W mieszkaniu panował już idealny porządek, zapas książek został przeczytany a zdjęcia z Australii obejrzane wzdłuż i wrzesz. Życie nazbierało kolorów późnym popołudniem kiedy państwo Granger wracali do domu. Gdy wracali za każdym razem cieszyła się jak małe dziecko. Często wychodzili na kolację a później na spacer. Wybierali się też do kina czy na wspólne zakupy. Dziewczyna najbardziej kochała jednak wieczory, które spędzali w domu przy oglądaniu jej ruchomych zdjęć z Hogwartu albo Hogsmage. Opowiadała historie poszczególnych zdjęć i wspominała dawne czasy. Za każdym razem kiedy rodzice widzieli zdjęcia jej i Rona dopytywali kiedy go wreszcie poznają. Ona również nie mogła się tego doczekać. Już od dawna wyobrażała sobie zaczerwienioną twarz chłopaka próbującego wykrztusić z siebie jakieś słowa powitania. Mama Hermiony specjalnie by mu przygadywała przez co jego twarz przybrałaby kolor niedojrzałej śliwki. Tata zapewne uratowałny sytuację a Ron naturalnie zapewniałby, że wszystko w porządku. Tak jej zdaniem miało to wyglądać. Z zamyślenia wyrwał ją uporczywe stukanie w szybę.









Witajcje :)
Pierwszy rozdział za nami!
To kolejne opowiadanie, które zaczynam ale te na pewno zakończę. Będzie to dramiome, jednak Draco i Hermiona nie będą parą po 3 rozdziałach. Chcę zrobić odpowiednią atmosferę ;)
Nie mam konkretnych planów co do regularności wpisów. Mam nadzieję, że uda mi się opublikować jeden rozdział na 2-3 tygodnie. Oczywiście to ta dolna granica. Jeśli uda mi się zrobić więcej efekty zobaczycie ;)
Jeśli tu jesteście zostawcie po sobie jakiś ślad - bardzo proszę. To świetna motywacja do działania. Wszystkie rady, domysły i uwagi jak najbardziej mile widziane. Będę wdzięczna za każdy gest z waszej strony i z góry dziękuję :)
Do zobaczenia :*
Pani Black

*"Szeptem"
 
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz